PRYWATNA PRZESTRZEŃ
Artur Przebindowski to artysta, o którego twórczości trudno pisać jednoznacznie. Jakkolwiek twórczość to indywidualna i spójna, nie da się w jej przypadku - na szczęście - postawić kropki nad i. Sensualista i scientysta, impresjonista i matematyk, chłodny konstruktor efektów plastycznych i wrażliwy, subtelny malarz...
Artysta przetwarza realne widoki skupiając się na konstruowaniu jedynej rzeczywistości, jaką jest obraz, nie natura na nim przedstawiona.
Nie odzwierciedla, ale tworzy, posługując się kodem wiecznych i niewzruszonych praw rządzących malarstwem. W tej - gdy bliżej się przyjrzeć płótnom - czasem koronkowej robocie znać niemal każdy gest, który stopniowo wyzwala światło, wydobywa fakturę, smakuje barwy rozszczepiając je w refleksy. Pobrzmiewa tu gdzieś szkoła weneckich mistrzów, którzy z pasją uczytelniali malarską konstrukcje płótna.
Cała emocja obrazów zawiera się jednak w kolorze - w spięciach między zimnymi i ciepłymi tonami, w niepokojącym, na pozór drażliwym sąsiedztwie barw. To wewnętrzne pulsowanie malarskiej materii, jej rozedrganie, osadzone jest jednak na rzetelnej konstrukcji linii pionów i poziomów.
Ta chłodna geometria jest raczej tylko zmysłową aluzją do matematyki. Płótna artysty przywodzą na myśl migotliwe bizantyjskie mozaiki albo secesyjne realizacje Wiedeńczyków. Geometryczna siatka wzmaga dekoracyjność czyniąc z płócien rodzaj linearnego fryzu. Z drugiej strony gmatwa plany i multiplikuje przestrzeń, dając efekt jakby odsłaniania kolejnych warstw - jak na zmurszałym fresku. Wytłumiona, choć rozbrzmiewająca paletą niuansów kolorystyka i format prac silnie rozciągniętych horyzontalnie zbliża obrazy Przebindowskiego do malarstwa ściennego. Kompozycje - przecież kameralne w klimacie i rozmiarach nabierają specyficznego monumentalnego charakteru, który kojarzy się z antycznymi freskami.
Przebindowski zdaje się uprawia malarstwo dla samego smakowania farb, ich materii, subtelności światła, plastycznych jakości dzieła.
Ale malując elementy natury czy postać ludzką czyni z nich w swych płótnach znacznie więcej niż tylko pretekst dla czystego pikturalizmu - to część fenomenalnie konstruowanej autonomicznej przestrzeni malarskiej, intymnej, nasyconej sennym klimatem niejasnych nastrojów.
Paulina Jurkowska, 2003
« powrót